Aga Derlak: Mam nadzieję, że wśród młodych pojawi się nowy trend na jazz

13.03.2015

Tagi: Bednarska, jazz, muzyka,

W Warszawie jest kilka miejsc, gdzie można posłuchać muzyki jazzowej.  Coraz częściej koncerty związane z tym nurtem organizowane są w klubach, do których przychodzą głównie młodzi ludzie. – Dzisiejsze oblicze muzyki jazzowej nie ma nic wspólnego z czymś przestarzałym i niemodnym, a wręcz uderza świeżością oraz kreatywnością – mówi Agnieszka Derlak, pianistka, kompozytorka i współzałożycielka jazzowego zespołu „Aga Derlak Trio”.  

Agnieszka komponuje i gra na pianinie, kontrabasistą jest Tymon Trąbczyński, a za perkusję odpowiada Bartosz Szablowski. Niedawno ukazał się debiutancka płyta zespołu – „First Thought”.

Gratuluję pierwszej płyty. Skąd pomysł na tytuł?

Aga Derlak: Zapytałam basisty z mojego zespołu, jaką nazwę proponuje. Zaproponowałam, żeby to była pierwsza myśl, jaka przyjdzie mu do głowy. I tak właśnie pojawił się tytuł. Gdy zastanowiliśmy się nad tym dłużej, stwierdziliśmy, że to faktycznie dobry tytuł właśnie na pierwszą płytę. To są rzeczywiście nasze pierwsze pomysły i kompozycje, nasze pierwsze muzyczne myśli. Nazwa płyty jest spójna z tym, co się na niej dzieje.

Jak długo funkcjonujecie jako zespół?

Od dwóch lat. Założyliśmy się (śmiech) w grudniu 2012 roku.

A jak się poznaliście?

Uczyliśmy się wszyscy na tzw. „Bednarskiej”, czyli w Państwowej Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie na wydziale jazzu. Poznaliśmy się na zajęciach. Pewnego dnia chcieliśmy po prostu ze sobą pograć. Zgraliśmy się bardzo i chcieliśmy kontynuować wspólną pracę już jako zespół.

Od początku sami komponujecie? To chyba Ty głównie się tym zajmujesz?

Tak, zaczęło się od tego, że miałam kilka muzycznych pomysłów i chciałam się nimi podzielić z chłopakami. Oczywiście graliśmy zróżnicowany materiał, począwszy od standardów jazzowych przez kompozycje naszych ulubionych muzyków, jednak przede wszystkim pracujemy nad autorskim materiałem, gdyż wydaje nam się to najcenniejsze, najbardziej nasze. Wiadomo, że bardzo istotne jest też  wzorowanie się, a wręcz czasem kopiowanie mistrzów. Na tym też polega praca nad naszym rozwojem, żeby uczyć się od najlepszych, grać skomplikowane utwory i trudne aranżacje . To też jest bardzo rozwijające i inspirujące. Przede wszystkim jednak staramy się tworzyć własne kompozycje, najbliższe naszej wrażliwości.

Jak długo powstawał materiał na płytę?

Można powiedzieć, że dwa lata. Pierwszy numer powstał, kiedy tylko zaczęliśmy współpracę. Potem stopniowo tworzyliśmy kolejne. Jednak przez ten czas nie  pracowaliśmy z myślą o wydaniu płyty, która zresztą była wynikiem zupełnie innych okoliczności, dla nas trochę zaskakujących. Chcieliśmy coś razem tworzyć, przy wspólnej pracy powstawały kolejne kompozycje. I kiedy doszło do takiego momentu, że mogliśmy nagrać materiał, po prostu mieliśmy już nasz dorobek z dwóch lat.

Wróćmy do tych zaskakujących okoliczności…

Wystąpiliśmy na festiwalu Jazz Juniors w Krakowie. Tam zajęliśmy drugie miejsce i przykuliśmy uwagę jednego z jurorów, a był nim właściciel wytwórni Hevhetia. Zaproponował nam wydanie płyty. Tak się złożyło, że nagrodą w innym konkursie było 10 godzin w studiu nagraniowym Radia Gdańsk. Połączyliśmy te dwie nagrody i dzięki temu mogliśmy nagrać materiał i wydać płytę.

jazz-klub-ucho-foto-mateusz-buczel-02

Fot. Mateusz Buczel

Wspomniałaś o konkursach. Często bierzecie w nich udział?

Do tej pory wzięliśmy udział cztery razy. Byliśmy na Przeglądzie Młodych Zespołów Bluesowych i Jazzowych w Gdyni i tam wygraliśmy właśnie sesję nagraniową. Byliśmy też finalistami RCK w Kołobrzegu. Ostatnio wzięliśmy udział w Festiwalu Krokus i tam dostałam nagrodę indywidualną. Teraz jedziemy do Czech, na Czech Jazz Contest. Jest to całkiem spory konkurs i mam nadzieję, że uda nam się tam coś osiągnąć, lub po prostu dobrze się bawić.

Widziałam na Facebooku, że niedawno mieliście w Czechach trasę koncertową.

Tak, to było pokłosie Jazz Juniors. Jednym z jurorów był menedżer, który nam zorganizował trasę po różnych miastach Czech. Graliśmy w przeróżnych klubach od dużych po bardzo malutkie na 20 osób. Była to bardzo inspirująca przygoda, ponieważ to była nasza pierwsza trasa. Zdobywaliśmy potrzebne nam doświadczenie do naszych przyszłych przygód muzycznych.

Planujecie jakieś kolejne trasy?

W związku z wydaniem płyty będą się szykować jakieś koncerty. Premierę płyty mamy 26 marca. I mam nadzieję, że potem razem z naszą menedżerką i wydawcą będziemy organizować koncerty w ramach promocji.

Sama komponujesz. Skąd czerpiesz inspiracje?

Inspirację czerpie od najlepszych muzyków. Główną inspiracją dla mnie, ale też dla całej naszej trójki, jeżeli chodzi o współczesnych pianistów jest Gerald Clayton. Kolejną inspiracją jest Keith Jarrett, pianista którego podziwiamy za to, że ma cudowny zmysł melodyczny i porusza nas każdym dźwiękiem. Bardzo cenimy też polskich muzyków m.in. Marcina Wasilewskiego, Michała Tokaja. To są muzycy, do których brzmienia próbujemy zbliżyć się bardziej lub mniej udolnie.

Kto u Was w zespole ma decydujący głos?

Wydaje mi się, że jest po równo. Nie próbuję być liderem na siłę. Każdy w naszym zespole jest ważny. Jeżeli powstają jakieś kompozycje, to też do końca nie są one wyłącznie moje. Ja przynoszę pomysł, jakiś zapis nutowy, ale czasami efekt końcowy bardzo mnie zadziwia. Bywa, że jest bardzo rozbieżny z moim początkowym wyobrażeniem na temat utworu. Każdy ma jakiś pomysł, każdy go inaczej słyszy, ma inną wrażliwość muzyczną, co jest piękne. Nie staram się narzucać niczego, ponieważ najpiękniejsze rzeczy przychodzą spontanicznie, z tego, że każdy dorzuca coś od siebie i tak naprawdę nad wszystkimi kompozycjami i ich aranżacją pracuje nasza trójka.

Kłócicie się czasami?

Tak, czasami się zdarza, zwłaszcza, gdy przychodzi zmęczenie. Wtedy po prostu kończymy próbę i zaczynamy od nowa następnego dnia ze świeżym nastawieniem.

Jak często macie próby?

Zależy. Na pewno częstotliwość prób wzrasta przed jakimiś ważnymi wydarzeniami, koncernami czy konkursami. Staramy się jednak dość regularnie razem ćwiczyć.

Mówiłaś wcześniej o szkole w Warszawie. Gdzie teraz kontynuujesz naukę?

W Warszawie nadal chodzę do szkoły na Bednarskiej. Jestem na ostatnim roku. Uczę się też w Katowicach, jestem na trzecim roku Akademii Muzycznej Karola Szymanowskiego, również na wydziale jazzu.

1536581_584297778312461_1052732059_n

Fot. Z archiwum Aga Derlak Trio

Żyjesz teraz między dwoma miastami. Jest to trudne?

Jest to dość trudne, ale wydaje mi się, że można się do tego przyzwyczaić. Na początku było faktycznie ciężko, trzeba mieć siłę na te ciągłe podróże. Praktycznie co tydzień muszę jeździć na trasie Katowice – Warszawa. Polubiłam jednak podróże. Dobrze czuję się zarówno w Warszawie, jak i w Katowicach. Mam dobrą bazę do ćwiczenia i bliskich ludzi. Zaczęłam traktować to podróżowanie jako atut, ciekawe urozmaicenie, ucieczka od monotonii a nie jako coś, co mi przeszkadza i utrudnia życie.

Czy wśród młodych ludzi jazz jest popularny?

Niestety jazz kojarzy się młodym ludziom nierzadko z czymś przestarzałym, niemodnym, bądź co gorsza, czasem z niczym (śmiech). Jednak wydaje mi się, że na rynku muzycznym pojawiają się coraz młodsze, świetne zespoły grający muzykę jazzową, około jazzową, improwizowaną i przyciągają coraz większą uwagę młodych, przede wszystkich tych, którzy poszukują własnych ścieżek uciekając od przetartych muzycznych szlaków. Mam nadzieję, że pojawi się nowy trend na muzykę jazzową wśród młodych ludzi, ponieważ dzisiejsze jej  oblicze, nie ma nic wspólnego z czymś przestarzałym i niemodnym, a wręcz uderza świeżością oraz kreatywnością.

Jednym z przykładów na to, że temat muzyki jazzowej jest nadal aktualny i świeży jest film „Whiplash”. W opiniach muzyków jest on nieco wyolbrzymiony w przedstawianiu realiów jazzowych szkół i kształcenia muzycznego. Jednak przykuwa on uwagę przeciętnego widza. Wiele osób po obejrzeniu filmu przyznawały się, że nie miały dotąd pojęcia jak ogromnie pasjonująca jest przygoda z muzyką. Pasjonująca, ale też wymagająca pewnych poświęceń. Na pewno ogromnej pracy i wytrwałości.  Film wzbudza emocje widza i, wydaje mi się, skłania do poszukiwań i  zainteresowania muzyką jazzową.

Porozmawiajmy o muzycznej mapie Warszawy. Masz takie miejsca, gdzie lubisz chodzić na koncerty? Może są jakieś knajpki jazzowe, warte polecenia?

W Warszawie jest trochę ciężko z fajnymi miejscami jazzowymi. Zdecydowanie więcej jest  ich np. w Krakowie. W Warszawie był kiedyś znany klub Tygmont, który został teraz zamieniony na klub go-go. Miałam raz okazję grać właśnie tam na scenie, na której stała rura. Nie czułam się komfortowo (śmiech).Teraz bardzo popularny jest klub Szósta Po Południu, gdzie zresztą będziemy mieć premierę, a także klub Pardon To Tu. Do niedawna funkcjonował jeszcze klub Barometr.  Odbywały się tam słynne poniedziałkowe jamy, na które umawialiśmy się ze znajomymi z uczelni. To są właśnie trzy kluby o których wiem, i do których chodziłam.