Przeglądając pierwszy raz „Zwykłe Życie” można odnieść wrażenie, że magazyn wcale o zwykłym życiu nie jest. Edytoriale modowe przeplatają się z materiałami o młodych twórcach i rzemieślnikach starej daty. Może się wydawać, że to kaprys, kolejna gazeta dla młodych elit z dużych miast, które nie bardzo wiedzą, czym się zainteresować.
Marta Mach: Piszemy o twórcach – ludziach, którzy własnymi rękami wytwarzają coś unikalnego. To nie jest oderwane od rzeczywistości.
Agata Napiórska: W każdym numerze piszemy o zwyczajnych ludziach mających pasję i fach w ręku. Mówimy o rzemieślnikach, pokazujemy ich warsztat pracy i opowiadamy historię. Pokazujemy rzemiosło w całej jego okazałości..
MM: Zegarmistrz, jubiler, szewcy, rękawicznik, szczotkarz – wszyscy oni gościli na naszych łamach.
AN: To ludzie, którzy wiodą proste życie, szanują pracę, mimo że bywa ciężka i żmudna.
Dlaczego więc taki a nie inny dobór tematów? Co ma szczotkarz do absolwentki ASP?
AN: Zwykłe Życie istnieje od maja 2012 roku i od zerowego numeru promuje rzemiosło. Dwa lata temu to był temat dziwny, nieobecny w mediach. Uznałyśmy, że szansą dla rzemiosła jest pokazanie go w nowych szatach, w lifestylowym wydaniu.
MM: Dlatego materiałom o rzemieślnikach starej daty, zmagających się z tysiącem problemów od wysokich czynszów, przez brak klientów i następców, po pewną trudność w odnalezieniu się w nowoczesnym świecie, towarzyszą teksty o młodych. Mamy więc początkujących, ambitnych, czujących rynek i umiejących się sprzedać oraz tych, z których wiedzy i doświadczenia można czerpać. Te dwie grupy mogą się od siebie sporo nauczyć.
AN: Pokazujemy jak cenna jest praca ludzkich rąk. Z tego zestawienia i formy podania może wynikać nieco mylne wrażenie, o którym mówiłeś na początku. Jednak to dzięki niemu trafiamy do nowego grona odbiorców.
Chcemy, żeby to, co jest wytwarzane ręcznie, z dbałością o jakość i potrzeby klienta, odzyskało należną sobie pozycję.

Pracownia Tadeusza Januszkiewicza, Chmielna 10, fot. Grzegorz Broniatowski
W takim razie powinienem spytać o to, co łączy nie tylko ludzi, ale i produkty.
MM: Trwałość i jakość. Wytwarzane w krótkich, dopasowanych do potrzeb klienta seriach. Cechy wspólne mają jednak nie tylko produkty i twórcy, ale także klienci. To osoby, które wolą jednorazowo wydać więcej, ale cieszyć się zakupem przez długie lata. Ludzie, którzy przywiązują się do rzeczy codziennego użytku i nie chcą korzystać z dóbr produkowanych na masową skalę.
To już kwestia filozofii i podejścia do życia. Nie wypada się z biura w Mordorze, żeby zanieść buty do szewca czy pranie do magla.
AN: Chodzi o zmianę sposobu myślenia. Chcemy, żeby ludzie zerwali z myśleniem: kupię tanio, a jak się popsuje to wyrzucę i kupię nowe. Nie wszystko musi być na jeden sezon. Jeśli będziemy rzadziej kupować, znajdziemy czas, by zakupy przemyśleć. Czyli redukcja plus selekcja.
To podejście do życia, które wychodzi daleko poza zamiłowanie do rzemiosła. Dla naszych rodziców czy dziadków korzystanie z zakładów usługowych czy robienie zakupów na najbliższej ulicy było czymś naturalnym. Tęsknimy za czasami, które ledwo pamiętamy. Za czasami, kiedy rzeczy nosiło się do naprawy, a sklepy i zakłady znajdowały się na ulicach, a nie w centrach handlowych.
Wołaniem o zmianę myślenia chcecie uratować upadające rzemiosło?
AN: Uratować to za duże słowo. Dzięki magazynowi i marce Edward możemy je aktywnie wspierać.
MM: Wielu młodych ludzi potrafi wydać spore pieniądze na ubrania popularnych marek. Dlaczego nie pójść na modowe targi i kupić je od swoich rówieśników lub w zakładzie rzemieślniczym kupić rękawiczki? To nie jest kwestia braku środków, ale braku wiedzy i mody właśnie.
Ktoś taką modę musi zacząć? Musi pojawić się jakiś wzór. Rodzime gwiazdy kojarzę raczej z otwieraniem nowych sklepów popularnych sieciówek niż z rzemiosłem.
MM: Sugerujesz, że gwiazdy powinny promować rzemieślników? To przecież już się dzieje. Wiele polskich aktorek nosi ubrania od polskich projektantów. Marcin Prokop w sesji dla popularnego miesięcznika dla mężczyzn był fotografowany w stołecznym zakładzie krawieckim Zaremby.
AN: Pamiętajmy o tym, że nie można wrzucać wszystkich rzemieślników do jednego worka. Są wśród nich „arystokraci produkcji”, właśnie tacy jak Kielman, Januszkiewicz, Kamiński czy Zaremba, których buty i garnitury kosztują kilka tysięcy złotych. Są też tacy, którzy wymieniają flek za 20 zł i robią drobne poprawki krawieckie. Moda na rzemiosło będzie pomagać jednym i drugim. Ci pierwsi dobrze radzą sobie w największych miastach.
A jak wygląda sprawa warunków lokalowych?
AN: W stolicy to największy problem. Rzemieślnicy ograniczają powierzchnię swoich warsztatów, żeby płacić jak najniższe czynsze. To utrudnia pracę i w zasadzie uniemożliwia rozwój.
MM: Sporo winy leży po stronie władz miasta. Wiele warszawskich lokali stoi pustych i niewykorzystanych, a rzemieślnicy, którzy powinni być wizytówką stolicy, muszą się gnieździć w jakiś klitkach, w których nawet nie ma wygodnego miejsca pracy dla dwóch osób. Często miasto woli dłużej czekać na najemcę niż obniżać stawkę rzemieślnikowi – w końcu prawie zawsze znajduje się jakiś bank czy operator sieci komórkowej, który zapłaci więcej.
Różnego rodzaju zakłady usługowe można spotkać w galeriach handlowych
AN: Wchodząc do galerii handlowej ludzie często nie zdają sobie często sprawy, że są w przestrzenni prywatnej, a nie publicznej, a to ma ogromne znaczenie.
MM: Te wszystkie małe sklepy i zakłady spajały lokalne społeczności. Były częścią pewnego publicznego dobra. Do tego trzeba wrócić. Wspierajmy lokalnego sprzedawcę, naszego sąsiada, a nie jakąś zagraniczną firmę. Życie społeczności powinno się koncentrować na najbliższej okolicy w przestrzeni publicznej, a nie w odciętym od miasta centrum handlowym.
Czy w takich warunkach możliwe jest kształcenie kolejnych pokoleń rzemieślników?
MM: W ostatnich dwóch dziesięcioleciach zmalała liczba szkół zawodowych i wychowanków cechów…
AN: Młodzi są przyzwyczajeni do szybkich efektów i krótkich szkoleń, a nie długoletniego wysiłku i powolnego poznawania tajników zawodu.
MM: Inna sprawa, że szkolnictwo zawodowe do niedawna wydawało się mniej atrakcyjne niż szkoły ogólnokształcące, a w społeczeństwie panował przymus posiadania tytułu magistra. Pod wpływem mody na rzemiosło szkolnictwo zawodowe ma szansę się odrodzić.
AN: Legendarny warszawski szewc, Brunon Kamiński, tak przekonywał swojego bratanka, by u niego terminował: „Po co masz być jednym z wielu magistrów, jeśli możesz być jednym z niewielu szewców?”

ZŻ nr 5, ZŻ nr 6
Taki jest cel „Zwykłego Życia” i Edwarda?
MM: Postanowiłyśmy nie tylko pisać o rzemiośle, ale też działać. Edward to marka, która skupia pod sobą najlepszych polskich rzemieślników. Kooperacja polega na tym, że we współpracy z rzemieślnikiem projektujemy nowy, ale bazujący na klasycznym wzór i zlecamy produkcję nowych przedmiotów.
AN: Trzeba podkreślić, że nie chcemy z istniejącymi producentami konkurować – chcemy ich wspierać. Nie boimy się tej współpracy, każdego z twórców przedstawiamy z imienia i nazwiska. Edwarda wyróżnia nowoczesne wzornictwo. Zachęcamy naszych klientów do korzystania z usług rzemieślników. Jeśli nasz produkt będzie trzeba naprawić np. uzupełniając włosie w szczotce, to będzie to robił rzemieślnik, który ją dla nas wykonał, czyli w tym przypadku, Ryszard Baryliński z Warszawy.
MM: Teraz w naszym sklepie mamy kilka produktów, ale już planujemy kolejne. W tym więcej rodzajów pasków i parasolki. Będą tworzone w całości przez polskich rzemieślników. Stelaże sprowadzamy z Częstochowy, rączki z Łodzi Będzie też większy wybórszczotek.
AN: Pan Baryliński, z którym współpracujemy przy produkcji szczotek marki Edward, w związku z dużą liczbą zamówień, musiał zatrudnić pomocnika. Dla nas jest to ogromnie satysfakcjonujące, że mogłyśmy się do tego przyczynić.
* Zdjęcie tytułowe: Marta i Agata, fot. Bartek Wieczorek. Zachęcamy do zaglądania na stronę www.zwyklezycie.pl
Jeżeli interesują was osoby zajmujące się rzemiosłem zachęcamy do przeczytania dwóch innych tekstów: To nie są dobre czasy dla rzemieślników – czyli rozmowę z szewcem z Woli oraz Miniaturowy Świat w skali 1:12 – czyli rozmowę z Agnieszką, która buduje miniaturowe domki.
Polub TwarzeWarszawy.pl na Facebooku
Obserwuj TwarzeWarszawy.pl na Twitterze
Poleć TwarzeWarszawy.pl w Google+
Śledź TwarzeWarszawy.pl na Wykopie