Charlie Hebdo. Tak to widzą polscy muzułmanie

22.01.2015

Tagi: imigranci, islam, meczet, religia, Wilanów,

Zamachy terrorystyczne we Francji, w tym na redakcję „Charlie Hebdo”, odbiły się szerokim echem również w Polsce. Z nową siłą pojawiły się głosy nawołujące do ograniczenie napływu muzułmanów. W Warszawie nie ma ich zbyt wielu. Nam udało się o ostatnich zajściach porozmawiać z młodym małżeństwem – Lubną i Waleedem. Ona pochodzi z Iraku, on przyjechał z Palestyny. 

Od jakiegoś czasu nastroje w Polsce się radykalizuję i co raz częściej można usłyszeć ludzi negatywnie odnoszących się do muzułmanów. Ostatnie zamachy w Paryżu…

Waleed: No właśnie! Dwóch idiotów terrorystów doprowadziło do cierpienie ogromnej liczby ludzi. Tych którzy zginęli w redakcji i ich najbliższych. Ten zamach uderzył jednak też w tysiące normalnie funkcjonujących w Europie muzułmanów. Przecież przytłaczająca większość z nas nie miała z tym nic wspólnego! Media bardzo często utożsamiają w takich sytuacjach islam z terroryzmem a to nie jest prawda i to szkodzi wizerunkowi naszej religii. Co ja i żona, lekarze z Polski, mamy wspólnego z jakimś terrorem?

A co z samymi karykaturami?

Waleed: Jeśli pytasz czy ona mnie obraża to tak obraża mnie i każdego muzułmanina. To nasz Prorok, najważniejsza osoba po Bogu. Nie należy z niego w ten sposób żartować. Z resztą spójrz na reakcję katolików na karykatury z papieżem. One są przecież bardzo podobne. Jeśli pytasz mnie o jakość tych rysunków to powiedzmy sobie szczerze jest ona nędzna.

Lubna: To co osiągnęli terroryści, jeśli o same karykatury chodzi, to tylko to, że z jakiegoś niszowego francuskiego pisma rozeszły się ona po całym świecie. Czemu to miało służyć? Kto wcześniej słyszał o tej gazecie? Dopiero teraz zwiększone są nakłady i przedruki w innych tytułach. Z małego problemu zrobił się globalny. To wszystko szkodzi muzułmanom.

Waleed: Rola mediów jest tutaj ogromna. Trzeba to podkreślić. Przecież większość osób w Polsce nigdy z żadnym wyznawcą islamu nie miała nawet okazji rozmawiać! W telewizji czy internecie trudno jednak znaleźć informacje o naszej religii czy kulturze nie związane z zamachami czy wojną. Utożsamianie terroryzmu i przemocy z islamem to zbyt daleka generalizacja, która szkodzi naszej religii, a często tylko taki przekaz z telewizji czy internetu płynie.

Jak wygląda to na co dzień? Coś w waszym życiu zmieniło się w ostatnich miesiącach czy po tych zamachach?

Lubna: Zanim tu przyjechałam słyszałam o tym, że osoby z innego kręgu kulturowego, czy konkretnie arabowie, mogę być gorzej traktowani. Ale ja od pierwszego dnia na studiach, a to tam spotykałam najczęściej nowych ludzi, trafiłam na bardzo miłą grupę, która starała się im pomóc. To byli ludzie, którzy studiowali już razem od dwóch lat, a nie byli zamknięci na kogoś nowego i innego. To było bardzo miłe. Nie wiem czy to dlatego, że Uniwersytet Medyczny od dawna kształci obcokrajowców i zatrudnia osoby z zagranicy i przez to jest bardziej otwarty, a studenci z zagranicy nikogo nie dziwią.

Waleed: Nie lubię kategoryzować ludzi, ale coś w tym jest. Mieszkam w Polsce prawie dwa razy dłużej niż moja żona i z tego co udało mi się zaobserwować to jednak są pewne różnice. W środowisku akademickimi czy lekarskim jest nieco łatwiej. Jak popatrzymy na pacjentów, których mamy to już nie jest tak jednoznaczne.

Inność ludzi na początku  odstrasza. Po jakimś czasie i pierwszych kontaktach potrafią jednak bardzo szybko zmienić zdanie. Kilka razy byłem zaskoczony reakcjami niedawno poznanych znajomych na nawet niezbyt ostre zaczepki osób trzecich. Mam nadzieję, że to się nie zmieni.

Obawiacie się jakiejś reakcji ze strony Polaków. We Francji w ostatnich dniach atakowano meczety.

Raczej nie, chociaż w internecie ludzie sporo strasznych rzeczy wypisują. Teraz przy meczecie na Wiertniczej stoi cały czas policja. Szkoda, że po Paryżu uznano, że muszą tam być, ale dobrze, że władza przejmuje się losami muzułmanów i stara się im zapewnić dodatkową ochronę.

Jesteście lekarzami. Macie codziennie kontakt z nowymi osobami…

Lubna: Pacjenci trafiają się różni. Pełny przekrój społeczny, ale to nie jest tak, że ich stosunek do lekarza zależy od ich wykształcenie czy naszego pochodzenia. Część z nich od samego początku jest źle nastawiona do lekarza, wszystko wie lepiej i potrafi być bardzo nieprzyjemna. Z tym spotyka się jednak każdy kto pracuje w służbie zdrowia. Temat na książkę (śmiech). Osoba, która do mnie przychodzi po raz pierwszy przeważnie pyta się skąd pochodzą i czy dobrze znam polski, ale do tego się już przyzwyczaiłam. Ludzie są ciekawi, może się trochę boją, ale później dają się przekonać i nie ma w naszych relacjach problemów wynikających z różnic kulturowych.

Waleed: To prawda. Ja jestem onkologiem, to nie jest przyjemna praca. W tej specjalizacji kontakt ze śmiercią i osobami nieuleczalnie chorymi jest czymś na porządku dziennym. To wszystko sprawia, że pacjenci i ich rodziny są, co oczywiście zrozumiała, zdenerwowane, a jeśli dojdzie do najgorszego, to zrozpaczone. Nawet w takich okolicznościach nie natknąłem się na żadne negatywne czy napastliwe uwagi ze strony pacjentów i ich rodzin. Nie było żadnej agresji. W Polsce jest spokojnie i naprawdę ludzie są bardzo mili. Obawiam się tylko, że media mogą to popsuć pokazując nas – muzułmanów – w złym świetle.

Lubna: Lekarz ma pomagać ludziom i jeśli robi to dobrze i pacjent czuje, że zostało zrobione wszystko, żeby go wyleczyć, to nic innego nie ma znaczenia. My jesteśmy po to, żeby pomagać ludziom i nie ma znaczenie to gdzie się urodziliśmy czy to jakie jest nasze wyznanie. Polacy to rozumieją, nie mamy również w kontaktach zawodowych z tym problemów.

… i na szczęście wszystko układa się dobrze?

Waleed: Pracuję w jednym z warszawskich szpitali. Nie było mnie teraz dłużej w pracy ze względu na urlopy i przeziębienie. Lekarzom też się zdarza (śmiech). I wróciłem dopiero w ostatnich dniach. Koledzy mówili, że część pacjentów wolała na mnie poczekać i poumawiała się na wizyty na nowe terminy. To bardo miłe, wyraz docenienia mojej pracy. To co się stało we Francji nie miało wpływu na ich decyzje.

Lubna: Zostawmy może już ten temat (śmiech). Nam się w Polsce bardzo podoba i nikt nam przez te wszystkie lata niczego zrobił. Nie spotkało nas nic przykrego z powodu naszego wyznania czy nieco innego wyglądu. Udało się nam. Stworzyliśmy rodzinę i prowadzimy tu w Warszawie szczęśliwe życie.

Waleed:  Jesteśmy zdrowi, nic nam nie dolega. Mamy po dwie ręce zdolne do pracy, wiele się nauczyliśmy. Trzeba pozytywnie patrzeć na świat i życie, nawet w takiej sytuacji.


Drugą część rozmowy z Lubną i Waleedem, o tym jak żyje się w Warszawie, możecie przeczytać w tekście pt. Z Bagdadu do Wilanowa