Janusz Prządka po latach pracy w zawodzie technika odkrył w sobie zamiłowanie do historii, kronikarstwa i gawędziarstwa. Znany „józefovianista” – pasjonat i miłośnik podwarszawskiego Józefowa, znawca historii tzw. Linii Otwockiej, miłośnik stylu „świdermajer” i ceniony przewodnik wycieczek. Od dzieciństwa związany z rzeką Świder. Początkowo zamieszkiwał jego lewy brzeg. W swoich zbiorach posiada cenne eksponaty, na podstawie których stara się odtwarzać już dawno zapomnianą, piękną historię części powiatu otwockiego i Wawra. Dużo czyta na temat historii Mazowsza, zbiera wycinki prasowe dotyczące regionu i zdobywa wiadomości od ludzi. Oprócz tego bierze udział w castingach do filmowych produkcji, gdzie wielokrotnie odtwarzał epizodyczne role. O sobie mówi, że jest zwykłym człowiekiem – historykiem i pasjonatem.
Prządka posiada wykształcenie techniczne. Jest dyplomowanym mistrzem klimatyzacji i wentylacji. Ostatnie 26 lat przepracował w Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu w służbach technicznych jako starszy inspektor. 10 lat temu przeszedł na wcześniejszą emeryturę. Pracował również w krajach arabskich oraz Afryce w charakterze serwisanta montażysty klimatyzacji. Ma wiele pasji.
Wycieczki z Panem Januszem
Pana Janusza poznałam podczas wycieczki rowerowej, zorganizowanej w czasie majowego festiwalu „Otwarte Ogrody” w Józefowie. Od razu dał się poznać jako otwarty, pogodny i pełen pasji przewodnik. Byłam pod wrażeniem tego, jak wiele ciekawych miejsc i obiektów znajduje się zaledwie kilkanaście kilometrów od centrum Warszawy. Dzięki wiedzy pana Janusza można było odkryć te miejsca i dużo dowiedzieć się na temat historycznej spuścizny drewnianych domków –nazwanymi przez Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego – Świdermajerami, niegdyś zamieszkiwanymi przez Żydów. Pan Janusz barwnie opowiadał o ich architekturze i pochodzeniu.
Wiele współczesnych domów wzorowanych jest na architekturze nadwiślańskiej świdermajer, które charakteryzowały się drewnianymi ażurowymi zdobieniami werand, ganków i spiczastymi wykończeniami dachów. Jednak te budynki wznoszone jako kurorty i domy letniskowe na początku XX wieku nie wytrzymały próby czasu. Po wojnie zostały zamienione na mieszkania kwaterunkowe, jednak nieremontowane zaczynały upadać. Informacje, jakie pan Janusz zebrał na temat architektury zawarł w trzech publikacjach zatytułowanych „Spacerowniki józefowskie”. To lokalne przewodniki wzbogacone o ilustracje nadwiślańskich szlaków i budowli, wydane przez urząd miasta, napisane przy współpracy z Maciejem Piłatem.
Natomiast cenne przedmioty stanowiące o historii Linii Otwockiej po części przekazał do Muzeum Etnograficznego, Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum m.st. Warszawy i Muzeum Sportu i Turystyki.

Wyspy Zawadowskie. Fot. Marta Hoffmann
Janusz Prządka oprowadza wycieczki po całym rejonie Wawra, Falenicy i Józefowa (Zbójna Góra, Zagórze, Wiązowna, szlaki bunkrów, trakt napoleoński). Podczas jesiennej rowerowej wyprawy udaliśmy się w stronę Góry Lotnika w Michalinie, z której rozprzestrzenia się panorama na warszawskie drapacze chmur. Tu dowiedzieliśmy się, że nazwa tego miejsca pochodzi z czasów II wojny światowej. – Tu rozbił się „Liberator” KG 939 „A-Able” z 31 Dywizjonu Bombowego Sił Powietrznych Południowej Afryki , który wziął udział w akcji niesienia pomocy Powstaniu Warszawskiemu w 1944 r. Leciał z Włoch, żeby dostarczyć powstańcom broń, lekarstwa, amunicję i żywność. Nie udało mu się wykonać misji, bo nad Warszawą dostał się pod ostrzał broni przeciwlotniczej. Rozbił się w lesie w Michalinie w nocy z 14 na 15 sierpnia 1944 r. – wyjaśniał.
Pojechaliśmy dalej. Po drodze zatrzymywaliśmy się obok zabytkowych willi, dworców dawnej kolejki wąskotorowej i drewnianych domów. O każdym miejscu pan Janusz szczegółowo nam opowiedział.
W trakcie innej wycieczki poznaliśmy interesujący rezerwat przyrody – Wyspy Zawadowskie obejmujący obszar w okolicy ujścia Świdra do Wisły. Aby się tam dostać, wystarczy przejść ul. Graniczną lub ul. Polną do trasy nadwiślańskiej, by stamtąd przemaszerować lub pojechać wyznaczoną drogą w kierunku Wisły. Pan Janusz wytłumaczył, że w skład wysp wchodzą: brzeg prawy – Józefów, Wawer oraz brzeg lewy – gmina Konstancin-Jeziorna i częściowo Wilanów. Możemy spotkać tu bobry, wydry, karczowniki ziemnowodne i wiele innych ssaków. Ponadto obszar ma duże walory krajobrazowe, dla których naprawdę warto tu przyjść. Gdy idzie się wzdłuż brzegu, mija się liczne kretowiska i ołówkowe zagajniki – to dzieła bobrów, których ślady widać na całej trasie. Na wyspach spoczywają liczne, wyrzucone przez wodę „zawady” (stąd nazwa „Wyspy Zawadowskie”), czyli fragmenty drzew, na tle których coraz częściej organizowane są sesje zdjęciowe.
Fotografów przyciąga niebanalny widok na rozległą panoramę warszawskich wieżowców. – Ciekawostką jest to, że w lewobrzeżnej wsi Ciszyca odnajdziemy pozostałości po drewnianym moście prowadzącym wprost do Józefowa. Dziś coraz mniej osób pamięta, że w latach 1939-1944 pomiędzy Ciszycą i Józefowem istniała stała przeprawa mostowa, dostępna dla mieszkańców obu brzegów Wisły. Na początku wojny pierwszą, polską konstrukcję żeliwno-drewnianą zniszczyli Niemcy, a w 1944 r. odbudowany drewniany most spalili Sowieci.
Dzisiejsze Wyspy Zawadowskie w przeszłości były kępami, miejscem zamieszkania chłopów i rybaków. Stare mapy Wisły i zachowane dokumenty wspominają często o rozpadających się chałupach na wysepkach. Wyspy nie leżały odłogiem jak obecnie, wypasano tam bydło, zbierano chrust, lecz przypływy wodne uniemożliwiały stałe uprawianie ról. Niestety, rezerwat zagrożony jest degradacją przez składowisko popiołów z Elektrociepłowni Siekierki znajdującej się nieopodal Wysp Zawadowskich – opowiadał pan Janusz.
Oprócz oprowadzania wycieczek nasz rozmówca hobbystycznie zajmuje się kronikarstwem – prowadzi kronikę Michalina, w którym mieszka od 45 lat. Wciąż wyszukuje nowe ciekawostki na temat swojego miasta i spotyka się ludźmi, by dalej przekazywać zdobytą wiedzę. Dzięki temu jest osobą rozpoznawalną dla społeczeństwa Linii Otwockiej. Otrzymuje mnóstwo telefonów dotyczących wiedzy i historii tajemniczych miejsc rejonu Wawra. W jego archiwum znajdziemy liczne podziękowania z kancelarii prezydenta RP, wojewody mazowieckiego, z urzędu marszałkowskiego, z Żydowskiego Instytutu Historycznego, z Muzeum Historii Żydów Polskich, lokalnych szkół, przedszkoli, a najwięcej od burmistrza miasta Józefów.

Otwock: Stan obecny budynku Liceum Medycznego. Fot. Marta Hoffmann
Drugie oblicze: Produkcje filmowe
Poza kronikarstwem i oprowadzaniem wycieczek pan Janusz aktywnie brał udział w dużych produkcjach filmowych, gdzie był epizodystą i jednocześnie koordynował pracę statystów. Wystąpił wielu filmach, m. in. w „Bitwie Warszawskiej” Jerzego Hoffmanna, „Powstaniu Warszawskim” Jacka Raginisa, „Małej maturze 1947” Janusza Majewskiego, „Popiełuszce” Rafała Wieczyńskiego, „Syberiadzie polskiej” Janusza Zaorskiego, „Stawce większej niż śmierć”, kultowym serialu „Ekipa”, „Wydziale zabójstw” i w „Barwach szczęścia”.
– Zazwyczaj dostawałem propozycje udziału w filmach historycznych, które wymagały zaangażowania bardzo dużej ilości statystów. Na planie czułem się bardzo dobrze, miałem przyjemność poznać wybitnych polskich aktorów i reżyserów, np.: Jerzego Hoffmana, Agnieszkę Holland. Bywało i tak, że miałem za zadanie koordynować pracę statystów na planie. To było dla mnie ciekawe i fascynujące doświadczenie – mieć możliwość zobaczyć produkcję filmu od kulis – wyznaje Janusz Prządka.
Oprócz odtwarzania postaci w filmach brał również udział w teatralnych inscenizacjach, m.in. w spektaklu telewizyjnym „Afera mięsna”. Obecnie Janusz Prządka współpracuje z reżyserem, Ireneuszem Dobrowolskim (mieszkańcem Falenicy) nad filmowym projektem „Atlantyda Falenicka”, którego celem jest ocalenie od zapomnienia historii Falenicy, niegdyś miejscowości letniskowej, w której życie kulturalne było bardzo rozwinięte. Zebrane materiały mają być utrwalone w formie filmu dokumentalnego.
Pan Janusz dostarcza reżyserowi wiedzy i informacji (zbiera dokumenty, listy, zdjęcia) na temat historii regionu i dawnych dziejów Falenicy. Przeprowadza wywiady z mieszkańcami, którzy pamiętają wojnę i czasy przedwojenne. – Za pomocą tych wszystkich cennych źródeł wiedzy o mieście, reżyser chce odkryć Falenicę na nowo – mówi Janusz Prządka. – Po wielu ciekawych miejscach nie ma już śladu, ale mogły zachować się one na fotografii czy w opowieści – dodaje. Ostatnio nasz bohater został poproszony o pomoc w pozyskaniu informacji na potrzeby Muzeum Multimedialnego w Międzylesiu. Trzeba przyznać, że jego historyczna pasja idzie w parze z filmami, w których brał udział.
Polub TwarzeWarszawy.pl na Facebooku
Obserwuj TwarzeWarszawy.pl na Twitterze
Poleć TwarzeWarszawy.pl w Google+
Śledź TwarzeWarszawy.pl na Wykopie