Piotr Mostowski: Mieszkańcy Warszawy nie są obojętni na los zwierząt (cz. II)

12.02.2015

Tagi: ekologia, kot, pies, schronisko, zwierzęta,

Ekopatrol najczęściej na warszawskich ulicach odławia psy i koty. Zdarzają się jednak zwierzęta egzotyczne, takie jak: gekon, legwan zielony, waran słoneczny, kameleon czy aksolotle meksykańskie. Funkcjonariusze „zatrzymali” też pytona królewskiego i boa dusiciela. – Największy pyton miał 4 m 20 cm. Samica boa dusiciela natomiast 2,2 m. To są już potężne okazy. I powiem szczerze, że różnie reagują – mówi Piotr Mostowski, kierownik warszawskiego Ekopatrolu. Pierwszą część wywiadu można znaleźć tutaj.

Ile trwają najdłuższe interwencje?

Zdarzają się takie interwencje, które ciągną się bardzo długo. Tak jest np. na ulica Przyrzecze, czy Stasinek na Białołęce, gdzie od zeszłego roku mamy trzy bezpańskie psy. Teren jest raczej odkryty. Odłowiliśmy stamtąd już 7 psów, z czego 4 szczenięta. Zwierzęta są jednak bardzo nieufne. Trudno je złapać nawet jeżeli przyjedzie lekarz weterynarii, który poda środki zwiotczające mięśnie. Podawane są one w karmie albo za pomocą broni Palmera. Ta pierwsza metoda jednak nie zdaje egzaminu – psy są na tyle nieufne, że już widząc radiowóz uciekają. Niestety helikopterami nie latamy i nie widzimy, gdzie się wtedy chowają, a wystarczy, że wpadną w trawę wysokości 1-1,5 metra. W przypadku, gdy lekarz weterynarii strzeli z broni Palmera, to  nie jest tak jak na Animal Planet czy Discovery Channel, że trafione zwierzę od razu pada. To wszystko trwa – potrzebne jest od 5 do 15 minut, a w takim czasie trafiony pies potrafi uciec na odległość do 3 km. Pomimo tego, że tężyzna fizyczna moich funkcjonariuszy jest na najwyższym poziomie, od zeszłego maja nie możemy złapać tych trzech zwierzaków. Kiedy znajdziemy na tym terenie norę, w której są małe szczenięta, wyznaczamy ją jako teren pod stałą kontrolą. Dowozimy im karmę, a one w końcu wychodzą i zaczynają jeść. Po pewnym czasie je odławiamy i zawozimy do schroniska. Oczywiście nie robimy tego w pierwszych tygodniach życia, kiedy są jeszcze karmione przez matkę. Takie szczenięta po 14-dniowym okresie kwarantanny momentalnie znajdują właścicieli.

Dlaczego szczeniaki trafiają właśnie do schronisk?

Chodzą opinie, że schroniska dla bezdomnych zwierząt to są umieralnie psów. A to nie jest prawda. Przez ostatnie kilkanaście lat sytuacja się zmieniła. Większość psów zostaje adoptowanych. Kiedyś w Schronisku „Na Paluchu” było ich 2 ,5 tys., teraz jest ich tylko 1,3 tys. Pani dyrektor Wanda Dejnarowicz jest przeciwna eutanazji – leczy najgorsze przypadki, nawet sparaliżowane zwierzęta, które po odratowaniu dostają specjalne wózki. One też są potem adoptowane. Schronisko się zmieniło. Osoby, które mają obraz sprzed wielu lat powinny się wybrać do „Palucha” i zobaczyć, jak to teraz wygląda. Znacząco poprawiła się też cała obsada weterynaryjna.  Pani Dejnarowicz „wyciągnęła” to schronisko z bagna. Nie mówię tylko o miejscach dla psów, ale także dla kotów i królików. Jest rewelacyjnie.

Czy Ekopatrolowi często zdarzają się interwencje dotyczące zwierząt egzotycznych?

Zwalczamy bezdomność zwierząt. Zwierzę, które ucieknie właścicielowi, a nie ma obowiązku czipowania zwierząt na terenie naszego kraju, nad czym bardzo ubolewam, traktujemy jako bezdomne. Dopiero po odłowieniu funkcjonariusze udają się do budynku, z którego może pochodzić zwierzak i wypytują mieszkańców, czy któryś z sąsiadów nie trzyma gekona lub agamy brodatej, bo takie okazy też mieliśmy. Jeżeli ustalimy właściciela, a on okaże odpowiednie dokumenty, to zwierzę wraca bezpośrednio do niego. Gdy okazuje się, że nikt nic nie wie, zwierzęta przewożone są do Warszawskiego Zoo lub schroniska.

pyton

Fotografia z archiwum Straży Miejskiej.

Czyli warto pamiętać o czipowaniu zwierząt domowych?

Bardzo nam to ułatwia pracę, a zwierzęta dzięki temu nie trafiają do schroniska. Warszawa już 6 rok z rzędu robi to za darmo. Od 3 lat taką możliwość mają nie tylko posiadacze psów, ale i kotów domowych. Dzięki czytnikom, które są umieszczane pod skórą zwierzęcia, poznajemy kilkunastocyfrowy numer, który możemy sprawdzić w międzynarodowej bazie. Jeśli wszystko jest w porządku to zdobywamy w ten sposób m.in. aktualne numery telefonów. Z tego powodu bardzo ważne jest, żeby właściciele pamiętali o ich aktualizowaniu w bazie Safe Animal.  To umożliwia ich szybkie namierzanie i oddanie pupila. Zwierzę nie jest wtedy narażone na transport, na szok wywołany szczekaniem innych psów w schronisku. Na to ostatnie zwłaszcza psy różnie reagują: zaczynają być agresywne, lub chowają się skulone w klatce. Czegoś takiego nikt chyba nie chce.

Jakie najciekawsze gatunki zwierząt egzotycznych udało się dotąd zatrzymać?

Jaszczury, gekony, legwany zielone, warany słoneczne, kameleony, aksolotle meksykańskie. Z egzotycznych węży na przykład węże zbożowe, pytona królewskiego, czy boa dusiciela. Największy pyton miał 4,20 m, zaś samica boa dusiciela 2,2 m. To są potężne okazy. I powiem szczerze, że różnie reagują. Samica była w lekkiej hipotermii. Po odłowieniu, spakowaniu w odpowiedni worek, zamieszczeniu w klatce z wentylacją i ogrzewaniem troszeczkę się „rozdmuchała”, czyli nazwijmy to „dostała skrzydeł”. Potem był problem z wyciągnięciem jej z samochodu. Mieliśmy jeszcze skorpiony, to emigranci z ciepłych krajów – często przepływają tysiące mil morskich i jakoś udaje im się przeżyć np. w bananach. Te które do nas trafiły może nie zabójczo jadowite, ale jednak. Z pająków mieliśmy ptasznika meksykańskiego.

W wielu przypadkach dzięki mediom właściciele dowiedzieli się, gdzie te zwierzęta trafiły. W jakiejś gazecie jest napisane „Ekopatrol odłowił pytona królewskiego na dzielnicy Bielany”. I okazuje się, że komuś on uciekł, bo było uchylone okno. Tak było też w przypadku samicy boa dusiciela. Dobrze znam tę historię. Właściciele wyjechali na wakacje. Pozostawili swoje mieszkanie pod opieką członka rodziny. A ten chciał pobawić się z tą, nazwijmy ją Lusią. Wyjął ją z terrarium, pokąpała się w wannie. Rozciągnęła, że tak powiem, swój kręgosłup. Zamykając ją w potężnym terrarium nie domknął odpowiednio drzwiczek. Światło zgaszone, gaz wyłączony, radio też, Lusia zamknięta. Przychodzi za trzy dni, a węża nie ma. Wypełzł z terrarium, pełzał po mieszkaniu, wyczuł świeże powietrze, bo boa bada otoczenie. Wydostał się przez parapet, spadł z drugiego piętra. Nawet nie zrobił sobie krzywdy. I dalej Lusia popełzała ponad 200 m do lasu. Tam dopiero znalazła ją grzybiarka. Wpierw wezwała policję, potem przyjechaliśmy my. Samica trafiła do miejskiego ogrodu zoologicznego. Właściciele wrócili, włączyli Internet i przeczytali „Staż miejska zatrzymała boa”. Przekazano im komórkę do mnie, bo akurat ja kontaktuje się bezpośrednio z miejskim ogrodem zoologicznym jeżeli chodzi o wydanie zwierząt. Sprawdzam też dokumenty legalności, pochodzenia i zarejestrowania, nawet zdjęcia, bo różne sytuacje się zdarzają. W takich przypadkach znaczenie mogą mieć nawet cechy szczególne np. rana na wysokości połowy ciała, czy ślad po ugryzieniu. Po konsultacji z ogrodem zoologicznym zwierzę zostaje oddane właścicielom i tak było w przypadku boa.

IMG_0229

Fotografia z archiwum Straży Miejskiej.

Często się zdarza, że brakuje tych dokumentów?

Oczywiście, że tak. Tutaj też jest problem. Zawiadamiamy organy ścigania, i powiadamy biuro ochrony środowiska, które jest odpowiedzialne za rejestrację zwierząt egzotycznych. Za niedopełnienie tych obowiązków przez właściciela możemy nałożyć grzywnę na podstawie ustawy. To są kwoty w wysokości 250-500 zł., ale mandatów powiem szczerze, nie przyznajemy dużo.  Przeważnie jest to kwestia rozmowy czy pouczenia. Jeśli sprawa tego wymaga to możemy skierować wniosek o ukaranie do sądu rejonowego, a tam trzeba się liczyć z dodatkowymi kosztami sądowymi i grzywną o maksymalnej wysokości 5 tys. zł. Bardzo dużo zależy od właściciela i jego podejście do zwierzęta i przepisów związanych z hodowlą. Jakbym trafił na pieniacza, to odstąpiłbym od pouczenia i skierował wniosek o ukaranie do sądu rejonowego. Jeżeli widzę kulturalną, miłą osobę, kończy się na rozmowie. W skali roku wystawiłem może jeden mandat. Warto dodać, że był to „recydywista”, wąż zbożowy uciekł mu trzeci raz.

Czy Ekopatrol przyjmuje zgłoszenia dotyczące znęcania się nad zwierzętami?

I tu jest mały niuansik ze względu na to, że ustawa mówi, że działamy na terenach miejskich ogólnodostępnych. Musimy więc być ostrożni, żeby naszych uprawnień nie przekroczyć. Najgorzej jest gdy zgłaszający chce pozostać anonimowy. Wygląda to mniej więcej tak. Dostajemy zgłoszenie: „Chcę pozostać anonimowy, a mój sąsiad bije psa”. Co wtedy możemy zrobić? Staramy się działać na podstawie odrębnych przepisów chociażby tych zobowiązujących do szczepienia psa. Udajemy się wtedy pod wskazany adres, sprawdzamy jak zwierzak wygląda, ale właściciel musi nam nas wpuścić i na to pozwolić.

IMGP0012

Fotografia z archiwum Straży Miejskiej.

W tym zakresie brakuje więc możliwości prawnych?

To po pierwsze. A po drugie nie bójmy się. Jeżeli faktycznie widzimy, że ktoś niehumanitarnie traktuje zwierzę, to na podstawie artykułu 6 ustawy o ochronie zwierząt zgłośmy ten fakt na policję – to jest przestępstwo.  Za znęcanie się nad zwierzętami grodzi grzywna do 5 tys. zł., a zagrożona jest pozbawieniem wolności do lat dwóch. Za zabicie zwierzęta grożą już przepisy karne.

Niektórzy myślą, że Straż Miejska może założyć kajdanki właścicielowi a psa zabrać. To niestety tak nie działa. Są ustawy, które nas obowiązują. Jeżeli pozyskamy informację o tym, że coś ze zwierzakami jest nie tak to działamy w sposób jaki już przedstawiłem. Zdarzają się jednak takie sytuacje, że nikt nam drzwi nie otwiera. Wtedy przekazujemy sprawę policji, lub organizacji pozarządowej, takiej jak Towarzystwo Ochrony nad Zwierzętami w Polsce. Fundacje działają swoimi metodami i również zawiadamiają organy ścigania.

Nie jestem w stanie zapewnić, że podczas interwencji uda nam się cokolwiek ustalić. Najtrudniej jest w przypadku zamkniętych mieszkań. Jeżeli zgłoszenie dotyczy domu jednorodzinnego to możemy chociaż zajrzeć przez ogrodzenie. W takiej sytuacji udaje się czasami dojrzeć, że zgodnie z nowelizacją ustawy z 2013 roku, pies ma za krótki łańcuch, a ten musi mieć minimum 3 metry. Jeżeli widzimy zaniedbanego psa, który nie ma możliwości schowania się do budy, gdy warunki atmosferyczne są niekorzystne to działamy. Wzywamy na miejsce policję. Wszyscy zostajemy przesłuchani na okoliczność w sprawie i dalej właściciel jest pociągany do odpowiedzialności.

lis_albinos_ul_Panieńska

Fotografia z archiwum Straży Miejskiej.

Dokąd zostają przekazane zwierzęta z takich interwencji?

Egzotyczne zwierzęta i ptaki trafiają do miejskiego ośrodka zoologicznego, a bezpańskie psy i koty, a także ewentualnie zwierzęta, które odbiera policja, do schroniska. Natomiast te dziko i wolno żyjące, jak łosie, sarny, kuny i lisy do miejskiego ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt.

Co się dzieje z tymi, które zostaną złapane, ale właścicieli nie da się odnaleźć?

W przypadku psów i kotów, po upływie 14 dni, przechodzą na rzecz Skarbu Państwa, a potem idą do adopcji. W zoo zwierzęta zostają dożywotnio. W stolicy jednak nie dzieje się tak zawsze, co jest zasługą dyrektora Andrzeja Kruszewicza. Dzięki niemu piękne okazy, po które dotychczasowi właściciele się nie zgłoszą, są rejestrowane przez instytut zoologiczny. Po zarejestrowaniu i wyrobieniu dokumentów zoo prowadzi wymianę okazów z innym ogrodami. Warto było więc takie okazy odłowić, bo w naszym ekosystemie by zginęły.

Na koniec zapytam o białego lisa, który zrobił ostatnio karierę medialną…

Wpierw była sarna albinos, teraz piesiec polarny. Doszły do nas słuchy w zeszłym roku, że takie zwierzę znajduje się na ulicy Jagiellońskiej. Oczywiście pojechaliśmy na miejsce, nie było go. Później dostaliśmy zgłoszenie, że jest przy Szpitalu Praskim. Przyjechaliśmy na miejsce w ciągu kilkunastu minut i udało się nam go odłowić. Nie był zaczipowany i został przekazany do Siedziby Lasów Miejskich na ulicy Prawdziwka.


Zachęcamy do przeczytania pierwszej części rozmowy dostępnej tutaj: Piotr Mostowski: Mieszkańcy Warszawy nie są obojętni. 18 lutego Wanda Dejnarowicz, które jest wspominana w tekście, przestała pełnić funkcję dyrektora „Palucha”. Zdjęcie na stronie głównej. Gnangarra CC BY 2.5 AU