Tropami tajemnic stolicy

17.04.2015

Tagi: centrum, historia, Wola, zabytki,

Marta Brzozowska – świeżo upieczona, młoda mama, która ze swoją jedenastomiesięczną córką przemierza Warszawę, fotografując jej najbardziej „egzotyczne” kąty. Jak sama przyznaje, tych kątów jest tak wiele, że materiału starczy jej na lata. Historia stolicy z czasu wojny to jej pasja. Dokumentuje ją na swoim blogu. Poznajcie autorkę „Duchów Warszawy”.

Duchy Warszawy – co to za projekt?

Marta Brzozowska: Projekt powstał w Londynie. Między 2006 a 2009 rokiem mieszkałam w Wielkiej Brytanii. Wydawało mi się wówczas, że nie ma znaczenia gdzie się mieszka i czym otacza. Byłam świeżo po maturze, miałam wielkie plany, chciałam szlifować język, może pójść na studia. Pracowałam w Londynie i tylko na wakacje i święta wracałam do Warszawy. Po którejś z wizyt poczułam coś dziwnego. Warszawa jakby upomniała się o mnie. Szłam wtedy ulicą Waliców, skręciłam w Pereca. Nagle przypomniała mi się historia z dzieciństwa. Szłam z babcią, która opowiadała mi o getcie warszawskim. Babcia już nie żyła, a ja nagle zapragnęłam tych opowieści. Dzień później znów poszłam na spacer po mieście.To było jak olśnienie. Równolegle ze zwiedzaniem Warszawy rozpoczęło się wypytywanie rodziny o historie z czasów wojny. Dowiedziałam się wówczas tylu niesamowitych rzeczy. Wróciłam do Londynu, zaczęłam prowadzić bloga. Wówczas zdjęć miałam niedużo i obiecałam sobie, że następnym razem… Następnym razem zrządzeniem losu byłam już w Polsce na stałe. Wróciłam na studia. Rozpoczęłam też pracę mając czas wieczorami i co drugi weekend. To wtedy koleżanki, z którymi mieszkałam zapytały czy pokażę im Warszawę nocą. I to było to. Stara przedwojenna Warszawa nocą jest cicha, a jednocześnie krzyczy opowieściami. Te bramy, schody, podwórza… Nocą o Warszawie opowiada się najlepiej. I to wtedy przyszła nazwa „duchy Warszawy”. Projekt ma na celu pokazać warszawiakom i przyjezdnym, że Warszawa nie jest betonową stolicą nijakości. To miasto, którego serce bije w tych starych kamienicach, w podwórzach studniach i z dala od głównych, reprezentacyjnych ulic.

SierociniecRakowiecka

Sierociniec Rakowiecka. Fot. Duchy Warszawy

Kim są osoby, które za nim stoją?

Bloga i stronę prowadzę samodzielnie. Często moim towarzyszem w chodzeniu po mieście jest prowadząca bloga „Fotografia Warszawy”, czasami losowe osoby, które chcą iść na spacer. Na blogu komentują różni ludzie, często mieszkańcy Warszawy lub potomkowie mieszkańców. Mają wiele historii, wysyłają zdjęcia, podpowiadają adresy. Ostatnio chodzę po mieście z wózkiem i jedenastomiesięczną córką.

Domyślam się, że młoda mama nie ma wiele czasu, by wszystko to ze sobą pogodzić – prowadzenie takiego bloga wydaje się czasochłonne.

Czasu faktycznie mi brakuje i to bardzo. Łapię każdą wolną chwilę. Weekendy mam podzielone z mężem na czas dla mnie z aparatem, czas dla nas, czas dla niego. Łapię się na tym, że moja pasja realizowana jest kosztem jego wolnego czasu. W tygodniu, jeśli nie mam nikogo do pomocy – nie jestem w stanie wejść z wózkiem do starej, przedwojennej kamienicy. Zostają miejsca, które można fotografować z zewnątrz, a i tak musi być na to sprzyjająca aura.

Czemu to służy?

Oprócz pokazania warszawiakom i gościom z innych miejsc Polski, że stolica to coś jeszcze ponad to, co można znaleźć w przewodnikach i folderach, myślę, że jest w tym coś jeszcze. Chciałabym, by ludzie patrzyli na Warszawę starymi oczami. Tak jak nasze babcie, dziadkowie, którzy przeżyli wojnę i wrócili odbudowywać miasto. Projekt „Duchy Warszawy” opisuje także okres stalinowski, niezmiernie bolesny, przerażający i znamienny zarówno dla historii ludzi jak i wyglądu miasta. Byłoby dobrze, gdyby młodzi ludzie poznawszy historię tego miasta – tak unikatową w skali świata – spojrzeli na stolicę od innej strony. To miasto przeżyło bowiem własną śmierć.

Krongold

Krongold. Fot. Duchy Warszawy

Przy okazji jednej z wizyt w popadającej w ruinę Czerwonej Willi odnalazłaś akta wywiadu i kontrwywiadu Narodowych Sił Zbrojnych. Możesz opowiedzieć o tym, dlaczego te dokumenty są tak ważne, co z nimi zrobiłaś i czy masz za sobą jeszcze jakieś niezwykłe odkrycia?

Do willi Michała Friedberga weszłam wraz z blogerami „kolekcujonującymi” opuszczone budynki. Panowie odnaleźli te dokumenty jako pierwsi i poprosili, bym mogła spojrzeć na nie od strony „fachowej”. Byłam wówczas na stażu w Instytucie Pamięci Narodowej i dokładnie wiedziałam w czyje ręce je przekazać. W willi Friedberga, nie bez powodu nazywanej „Czerwoną” po wojnie stacjonowało NKWD, a później długie lata inne komunistyczne podmioty. Dokumenty wywiadu i kontrwywiadu NSZ mogły zostać ukryte właśnie przez stalinowski aparat represji. Dlaczego? Właśnie to jest badane przez historyków. Dlaczego jest to szokujące odkrycie? Bo willa na Dolnym Mokotowie od 11 lat stoi pusta. Nikt jej nie zabezpieczył przed bezdomnymi ani warunkami atmosferycznymi. Chociaż zdewastowana, potrafiła ukryć w sobie dokumenty w idealnym stanie. Ile jeszcze czeka nas takich odkryć? Dzisiaj zadaję sobie to pytanie, bo te dokumenty zmieniły mój tok myślenia. Wydaje się bowiem, że po 1989 roku wszystko tajne zostało już dawno odtajnione. Wszystko ukryte – odnalezione. To nieprawda. Stara Warszawa, stare domy i starsi ludzie trzymają w sobie wiele tajemnic. W 2013 roku podczas rozmowy z mieszkańcami kamienicy na tyłach warszawskich Powązek zdałam sobie sprawę z tego, że ludzie opowiadają mi o więzieniu, które zrobione było prowizorycznie w piwnicach tego domu. Zeszliśmy na dół. Zachowały się nawet niemieckie napisy na ścianach. Kolejnym znaleziskiem był chlebak z czasów wojny odnaleziony w kamienicy na Mokotowie, w piwnicach. Zatrzymał go wówczas kolega kolekcjonujący takie „artefakty”. A także w domu babci, korespondencja wujka z obozu w Dachau, z prababcią. I zdjęcia, dużo zdjęć. Warszawa jest pełna skarbów, pamiątek i dokumentów. Ludzie wyrzucają bezcenne pamiątki, niektórzy odkrywają w czasie remontu bezcenne dokumenty. To będzie trwać i trwać.

Gdyby zorganizować spacer śladami takich zapomnianych miejsc w Warszawie, gdzie by on nas zaprowadził?

Śladami zbrodni NKWD UB oraz śladami Rzezi Woli. Brzmi upiornie? Niestety warszawiacy tak słabo znają historię powojenną stolicy, że czasami nie wiadomo od której strony zacząć rozmowę w celu wyjaśnienia pewnych spraw. Dlaczego pomnik Czterech Śpiących to nie jest element naszej historii tylko element naszej gehenny? Co działo się w piwnicach na Strzeleckiej 8? Co działo się w Domu Studenta przy Sierakowskiego, czym była willa na warszawskich Włochach przy ulicy Świerszcza. Ludzie nie mają pojęcia, że na osiedlu mieszkalnym oddanym do użytku dosłowie dwa lata temu – na Pradze przy Namysłowskiej stało więzienie-katownia zwane potocznie Toledo. Tam nadal są pogrzebani ludzie…

Jeśli zaś chodzi o Rzeź Woli to jest to element także historii mojej rodziny, która tę Rzeź przeżyła. Ludzie byli mordowani jak zwierzęta przy głównych arteriach miejskich w europejskim mieście w XX wieku! ponad 50 tysięcy niewinnych kobiet, dzieci i starców w ciągu 72 godzin. Są miejsca upamiętnienia, tak zwane tablice Tchorka. Jest ich za mało.  Dopiero od kilku lat elementem obchodów dni Powstania, jest dzień pamięci ofiar Rzezi Woli. Natomiast świętuje się go w miejscu, które z Rzezią miało niewiele wspólnego. W miejscu zbiorowej mogiły stoi salon samochodowy. Ludzie nie wiedzą, że każda kamienica, każdy budynek, każdy dom i piwnica na pewnym obszarze Woli była dotknięta tragedią. Ludzie nie wiedzą dlaczego w pewnych miejscach w tej dzielnicy jest tyle powojennych bloków. Nie wiedzą jakie piekło przeżyli ludzie. Cywile, kobiety i najmłodsi.

Wileńska

Wileńska. Fot. Duchy Warszawy

Jaka jest dzisiejsza Warszawa oczami osoby, która dokumentuje jej historię. Jaka może być w ciągu najbliższych lat? Jak rysuje się jej przyszłość?

Są dwie Warszawy. Ta reprezentacyjna, modna, turystyczna, piękna i wiecznie żywa. Oraz ta druga Warszawa z dala od głównych ulic. Nawet w samym śródmieściu są miejsca, o których nikt by nie powiedział, że to centrum miasta. Po prostu nikt się nimi nie chwali. I właśnie przyszłość tych domów w mojej opinii prezentuje się niezbyt różowo. Kamienice bowiem taniej burzyć niż odrestaurować. To tyczy się też miejsc wpisanych do rejestru zabytków. W 2013 roku byłam z grupą przyjaciół w cegielni Granzowa na Kawęczynie. Przecudna budowla zniszczona czasem i pożarem. Wpisana do rejestru zabytków od przeszło 30 lat. Dzisiaj rozebrana do cna. Zniszczona historia cegielni, z której cegły szły na przykład na budowlę Szpitala Dzieciątka Jezus.

Dobrze się tu żyje? Pośród tylu „duchów”?

Tak. Nawet naznaczone krwawą i bolesna historią miejsca w Warszawie są dzisiaj świadkami, którzy nie straszą, a opowiadają. Warszawa jest cmentarzem. Nie bójmy się tego powiedzieć. Te wszystkie domy, które widziały za dużo, oraz ludzie, którzy przeżyli nie tylko ten bolesny okres w historii stolicy, ale także ten złoty okres w życiu Warszawy, to perełki, które trzeba odwiedzać i się nimi otaczać.