Zbigniew Tomaszczuk: Współczesny street art jest intermedialny

08.04.2015

Tagi: ASP, graffiti, mural, street art, sztuka,

– Ze względu na sztukę szablonu, malarstwo liter i tagi, interesujący był okres przełomu lat 80./90. W późnych latach 90. pojawiły się artystyczne prace grupy TWOŻYWO. Przełom lat 90. i nowego wieku to ekspansja vlepek – mówi o warszawskiej scenie street artu Zbigniew Tomaszczuk, artysta wizualny, profesor ASP w Warszawie (wydział Sztuki Mediów) i wykładowca UW.

Kiedy zainteresował się Pan sztuką street artu?

W 1985 roku sfotografowałem wykonane techniką szablonu, naniesione niebieską farbą sylwetki: syrenki, pływaka i biegnącego konia. Jak się później dowiedziałem wykonał je jeden z prekursorów warszawskiego szablonu Tomasz Sikorski. Miały one charakter artystyczny. Później zacząłem dokumentować pojawiające się masowo szablony, w większości o charakterze politycznym i społecznym. Dokumentację tworzyłem również na slajdach, co zaowocowało pokazem w 1990 roku udźwiękowionego zestawu przeźroczy pod nazwą Wojna sprayowa  w warszawskiej Małej Galerii Związku Polskich Artystów Fotografików oraz na wystawie Sztuka szablonu w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie.

DSC_5335

Mural wg pomysłu Wiktora Malinowskiego na kamienicy przy Waliców 14. Stan obecny.

Jaka jest właściwie różnica między street artem a graffiti?

Graffiti to anonimowe napisy i znaki ludzkiej ekspresji znane zapewne od  wczesnej działalności człowieka. Słowo graffito można tłumaczyć, jako wydrapywanie w powierzchni. W tym kontekście warto przypomnieć, że np. paryskie graffiti fotografował od lat 30. XX wieku węgierski fotograf, pisarz i rysownik Brassaï. Pierwsze zdjęcia opublikował w 1933 roku w czasopiśmie „Minotaure”.  Od lat 50. prowadził notatki na temat miejsc, do których powinien wrócić, aby zarejestrować je przy bardziej sprzyjających warunkach oświetleniowych. W 1960 roku ukazał się w Niemczech jego album Graffiti, który miał później wiele wydań w kilku krajach. Zanim zjawiskiem graffiti zainteresowali się artyści, nielegalne malowanie na murach było swoistym gestem młodych ludzi mających poczucie zmarginalizowania w społeczeństwie. Na przełomie lat 60./70. towarzyszyły też zamieszkom na tle rasowym w Stanach Zjednoczonych jako wyraz buntu wobec dominacji kultury białych obywateli. Z braku miejsca na szerszy komentarz, wypada stwierdzić, że street art, jako kontynuacja działalności graficiarzy ma bardziej  różnorodną formę i  wyraźnie odnosi się do idei sztuki.

DSC_6726

Przystanek Warszawa Koło. Rok 2014

Czy według Pana istnieją kryteria, które pozwalają wytyczyć jasną granicę pomiędzy wandalizmem a sztuką? Czy są to może jedynie kryteria estetyczne?

Dla mnie takie kryterium kryje się w samej istocie wandalizmu i nie wymaga szerszego komentarza.

Czy da się określić, kiedy właściwie graffiti w Warszawie miało swój początek?

W książce Tomasza Sikorskiego i Marcina Rutkiewicza, Graffiti w Polsce, jako pierwsze oznaki takiej działalności wymieniane są malowane w 1940 roku hasła oporu wobec hitlerowskiego okupanta. Książka obejmuje lata 1940-2010, ale co było przedtem? Co się zaś tyczy graffiti artystycznego wymieniane są malunki wykonane w 1970 roku przez Włodzimierza Fruczka, na ścianach kamienic w okolicy ul. Żelaznej, Grzybowskiej i Waliców.

W jakim okresie sztuka street artu rozwijała się w stolicy szczególnie intensywnie?

Ze względu na sztukę szablonu, malarstwo liter i tagi, interesujący był okres przełomu lat 80/90. W późnych latach 90. pojawiły się artystyczne prace grupy TWOŻYWO (strona ciągle działa i jest tutaj). Przełom lat 90. i nowego wieku to ekspansja vlepek.  W 2009 roku odbył się w stolicy pierwszy festiwal Street Art. Doping z udziałem Biura Promocji m.st. Warszawy oraz Zarządu Dróg Miejskich, które to instytucje udostępniły wyznaczone ściany na malowanie. Powstały wówczas na przykład prace na temat Powstania Warszawskiego. Po 2010 roku nowym zjawiskiem na warszawskich ulicach były inne formy takie jak: ceramiczne prace Ne Spoon czy Papieraki Goro oraz wysyp ciekawych murali.

Na czym polegał fenomen Józefa Tkaczuka? Czy to właściwie było graffiti czy może zwykły wandalizm?

Roch Sulima w swojej książce Antropologia codzienności, zalicza tego typu napisy do tzw. inskrypcji, którymi są: przezwiska, inicjały czy znaki identyfikacji (np. klubów sportowych,  zespołów muzycznych itp.). Uważa też, że na tym tle napisy dotyczące Józefa Tkaczuka były czymś odrębnym związanym z rozmnożeniem się tej inskrypcji o różnej treści i przy różnych okazjach w całej Warszawie (np. wyborów prezydenckich w 1990 roku) a nawet poza stolicą (można było znaleźć nazwisko Józefa Tkaczuka w Alpach, Nowym Jorku i Kapsztadzie). Fakt ten i szeroka recepcja w postaci artykułów i innych tekstów,  reportaży radiowych i opowiadań  publikowanych w prasie literackiej wspólnie stworzyły fenomen Józefa Tkaczuka.

DSC_5341

Trzy misie (są tacy, którzy widzą w nich szczury).

Może wymienić Pan artystów związanych z warszawskim street artem, na których warto zwrócić uwagę?

Zamiast wymieniania twórców wolę przywołać działalność fundacji Vlepvnet (tutaj) dosyć unikalnej w warszawskiej przestrzeni publicznej zamienionej obecnie na dom kultury z interesującą Galerią V9 i kolekcją polskiego street artu. Jest to również miejsce licznych warsztatów, akcji, spotkań, prezentacji filmów i wymiany artystów z  z całej Europy.

2488.600

Radzymińska 150, 2008. Grupa Twożywo

Ma Pan w stolicy jakieś ulubione murale? Kto jest ich autorem?

Głównie interesuję się tym co pojawia się na Pradze Północ tworząc od lat dokumentalny zapis dzielnicy. Za ciekawą uważam pracę czeskiego artysta Michala Škapy na ul.11 Listopada 22. Problem w tym, że jeszcze bardziej podobał mi się wcześniejszy mural przedstawiający ptaka, namalowanego na tym samym miejscu przez Belga o pseudonimie Roa.  Do dziś ostały się jego trzy misie na podwórku ulicy Nowy Świat.

Czy warszawskie murale, jak i cała sztuka street artu mogą konkurować z tym, co dzieje się na zachodzie Europy?

Oczywiście, o czym świadczą prace polskich artystów pojawiające się w zagranicznych opracowaniach. Na okładce książki Urban Interventions (wyd. Gestalten z Berlina, 2010)  znalazła się dokumentacja  instalacji Huśtawka Kamili Szejnoch zrealizowana w Warszawie w 2008 roku a wewnątrz oprócz niej, wśród ponad stu zagranicznych artystów znalazły się  prace: Krystiana Trutha Czaplickiego, Petera Fussa, Saatchi & Saatchi Poland i NeSpoon.

Czy obserwuje Pan prace, które powstają na murach toru wyścigów konnych Służewiec?

Dawno tam nie byłem.

Kiedy w 2011 roku pojawiły się pogłoski, iż graffiti na służewieckich murach może zostać zamalowane, protestować zaczęli artyści i mieszkańcy Warszawy. Myśli Pan, że to miejsce już na stałe wpisało się w historię warszawskiej sztuki ulicy?

Na pewno tak, ale problem ze stałym miejscem jest w tym, że aby powstało nowe dzieło, stare musi ulec zniszczeniu.

Słyszy się czasami opinie, że „street art” coraz rzadziej pojawia się w przestrzeni miejskiej i na murach, a coraz częściej w galeriach sztuki. Czy tak jest faktycznie? Czy prace prezentowane w galeriach to nadal „street art”? Może to pojęcie się trochę rozmywa?

Już kilka lat po pojawieniu się na początku lat 70tych XX wieku na ulicach Nowego Jorku pierwszych graffiti takich prekursorów jak: „Taki 183”, „Lee” czy „Seen”  ich prace były wykuwane z murów i przenoszone do galerii handlujących sztuką.  Na graffiti oparli swoją fantastyczną karierę Keith Harring i Jean-Michel Basquiat a współczesną gwiazdą street artu o międzynarodowym zasięgu stał się Banksy. To nie chodzi o to, że rozmywa się pojęcie street artu, chodzi o to, że to sztukę współczesną cechuje swoiste rozmycie. To ona po prostu wchłonęła street art.

872.600

Na nieistniejącej kamienicy. Twożywo

Czy w Warszawie odbywają się jakieś ciekawe festiwale związane ze sztuką street artu? Do jakich galerii warto pójść?

Wymieniłem wcześniej Galerię V9 na ul. Hożej i  działalności Fundacji Vlepvnet. Przypomnę, że od 2009 roku organizuje ona wydarzenia pod nazwą UPDATES, na którą składają się wielkoformatowe murale realizowane przez zaproszonych artystów (między innymi: APL’a z Ukrainy, wspominanego wcześniej ROA z Belgii, BLU z Włoch, Eltono z Francji, ZBIOK’a i in.) czy inne uliczne interwencje takich twórców jak: Brakay, Truth, Filippo Minelli, Daniel Tango czy Paweł Ryżko.

Jak Pan myśli, czy młodzi ludzie, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę ze street artem i graffiti mają inne podejście niż ich rówieśnicy na początku lat 80. i 90.?

Współczesny street art jest bardziej powiedziałbym intermedialny. Do dzisiaj pamiętam realizację kolektywu EXYZT animatorów zajmujących się architekturą, grafiką, video, fotografią, który w 2011 roku stworzył na pl. Na Rozdrożu w miejscu starej fontanny  instalację przypominającą statek kosmiczny. Między 2 lipca a 27 sierpnia można było  tam  wypoczywać na leżakach, moczyć nogi w basenie a jednocześnie było to miejsce rezydencji artystycznych.

Czy spośród młodych twórców warszawskiej sceny street artu, ktoś szczególnie zwrócił Pana uwagę?

Nie klasyfikuję działalności artystycznej w kategoriach młodzi – starzy. Natomiast to co oprócz powyższego zwróciło moją uwagę, to działalność artystyczna związana z tym co się dzieje nad Wisłą, przywrócenie rzeki mieszkańcom stolicy w jej wymiarze kulturalnym i w tym sensie interesujące wydają mi się na przykład artystyczne akcje związane z Festiwalem Sztuki Nad Wisłą.

IMG_6230

Mural Chopinowski przy Placu Defilad. Rok 2011. Elomelo, Sepe i Chazme. Fot. Anna Kostecka

Julien de Casabianca przed kilkoma tygodniami zawiesił na praskich ulicach plakaty przedstawiające wybrane dzieła z kolekcji Muzeum Narodowego. Po dwóch dniach zostały one zniszczone przez wandali. Jak Pan myśli, skąd wzięła się taka odpowiedź Pragi na projekt Casabianki? Część społeczeństwa nie jest jeszcze gotowa na tego typu akcje?

To, że plakaty zostały zniszczone nie oznacza braku akceptacji tych prac jako formy sztuki, sądzę, że wielu osobom podobały się. Były w takich miejscach, które ułatwiały destrukcję a na to nie mamy wpływu. Podobne prace wykonane przez Jolantę Kudelę w 2010 roku („Zdjęcie z Krzyża”, „Pieta”) przetrwały bo zostały nalepione w miejscach trudno dostępnych. Zresztą tego typu realizacje należą do sztuki efemerycznej, łatwo poddającej zniszczeniu i dlatego warto je dokumentować. Sądzę, że dla autora  dokumentacja jego działalności ma istotne znaczenie, funkcjonuje bowiem  w odrębnej przestrzeni ekspozycyjnej – przestrzeń Internetu. Wobec wspomnianej efemeryczności tych działań Internet stał się dla street artu istotnym miejscem.

IMG_6244

Fot. Anna Kostecka

Czy obecnie prowadzi Pan może jakąś fotograficzną dokumentację?

Taka dokumentacja powstaje przy okazji ustawicznego fotografowania Warszawy i czasami jest pokazywana publicznie. Na przykład  fotografie  prac  Linasa Domarackasa  z Parku Praskiego, który zrobił  rysunki w miejscach uszkodzeń drzew, wykonane farbą  przyspieszającą gojenie się ran  prezentowane były w 2010 roku na wystawie Sztuka-Obiekt, Zapis w ramach Festiwalu Sztuka i Dokumentacja w Łodzi.

Na koniec zapytam jeszcze, czy nie myślał Pan kiedyś o tym, by zająć się graffiti „w praktyce”?

Nie. Natomiast graffiti czy inne działania związane ze street artem były i są obecne w mojej twórczości nie tylko jako wspomniana  fotograficzna dokumentacja. Dla przykładu mogę wymienić cykl pt. Informacyjne funkcje reklamy, dotyczący problemu informacji i dezinformacji. Wykonane przeze mnie zdjęcia powstały w wyniku fotografowania przez wewnętrzną stronę szyby autobusu i tramwaju oklejonego od zewnątrz reklamą. Rejestrowany widok został rozbity przez raster reklamy. Nastąpiło zakłócenie widzenia związane z przyjęciem przez widza sposobu percepcji  rzeczywistości przez przekaz reklamowy. Tytułowe Informacyjne funkcje reklamy zmieniły się na bardziej jej przynależne funkcje perswazyjne, którym niejednokrotnie bezwiednie poddajemy się. Integralną częścią projektu była akcja, do której zaprosiłem artystów z pod znaku street artu i oni zakleili vlepkami w trakcie wernisażu część moich prac. Tym samym powstały nowe prace, łączące moje fotografie z działalnością vlepkowców nadając im nowe znaczenie. Fotografia jest bowiem sztuką komunikacji a vlepki jej częścią. Autorami vlepek byli: 0700 team, adam-x, goro, kwiatek, ludzik, mase, miesto, NPSUHMPC, tkac, vinnie ray, wieszak, yony, zrazik.


Autorką portretu pana Zbigniewa Tomaszczuka jest Julia Mieczkowska.